"Nie mam nic więcej do dodania". Merkel o wojnie na Ukrainie
Merkel, która sprawowała urząd w latach 2005-2021, powiedziała, że kwestia jej udziału w rokowaniach pokojowych rosyjsko-ukraińskich "nie została podniesiona". Oceniła, że "wojny zwykle kończą się negocjacjami" i że tak będzie również w przypadku Ukrainy.
– Ale jest różnica między narzuconym pokojem, którego wielu ludzi, w tym ja, nie chce, a otwartymi negocjacjami. Nie mam nic więcej do dodania – oświadczyła była niemiecka kanclerz w wywiadzie dla włoskiego tygodnika "Sette", którego fragmenty cytują w środę rosyjskie agencje prasowe.
Komentując politykę swojego rządu wobec Rosji i Ukrainy, Merkel powiedziała, że logika jej procesu decyzyjnego "nadal wydaje jej się racjonalna". – Chodziło o zapobieżenie wojnie, podobnej do konfliktu, który toczy się teraz. Nie udało się, ale to nie znaczy, że nie można było próbować – stwierdziła.
Rozbiór Ukrainy
Inwazja Rosji na Ukrainę rozpoczęła się 24 lutego, ale wojna w Donbasie trwa już ponad osiem lat. Na przełomie września i października br. Rosja ogłosiła aneksję czterech ukraińskich obwodów – donieckiego, ługańskiego, chersońskiego i zaporoskiego. Wcześniej pod lufami rosyjskich karabinów zorganizowano tam pseudoreferenda, których wyniki zostały z góry ustalone w Moskwie.
Rosja nie nazywa swoich działań przeciwko Ukrainie wojną, lecz "specjalną operacją wojskową" i domaga się od Kijowa "demilitaryzacji i denazyfikacji" kraju, a także uznania zaanektowanego Krymu za rosyjski.
Prezydent Władimir Putin powiedział w październiku, że nie żałuje rozpoczęcia "specoperacji" i traktuje wojnę z Ukrainą jako przełomowy moment, w którym "Rosja w końcu oparła się hegemonii Zachodu po dziesięcioleciach upokorzeń od upadku Związku Radzieckiego".